To chyba rok, który wywalił życie każdego z nas w jakiś sposób ze standardowego toru. Ile rzeczy u was się zmieniło, co uległo zburzeniu, a co zostało wam zabrane? Właśnie, zapewne wiele. Czy znajdując rzeczy, które były naprawdę dobre wasza waga się wyrównuje? Te proporcje pewnie nie są powalające. Jednak powinien to być jeden z najważniejszych momentów naszego życia. Jeśli 2020 nie pokazał co jest dobrego w naszym życiu, a co musimy zmienić, to już nic innego tego nie zrobi.
A więc, Drogi 2020!
[sty-luty] Zaczynając się dałeś już wiele w sobie nadziei.
Chociaż.. przyznam, że ten układ liczb mi się od początku nie podobał i uznałam,
że musi coś się tutaj wydarzyć. Więc, jednak istnieje coś takiego jak kobieca
intuicja :D Spędziłam Twój pierwszy dzień ok 150 km od domu, w mieście
studenckim, tak po prostu zostawiając wszystko wcześniej, ładując siebie do
pociągu i ruszając do nowej sympatii. Coś mało podobnego do mnie. Przyniosłeś
mi więc ze sobą nową relację.
Tego czasu na pewno
nie zapomnę. W przerwie od nauki do sesji wędrując na randewu, wracając ok 4 do
akademika i odsypiając i potem dalej zamiana w porządnego studenta. Ale…
wszystko poszło super i zaliczyłam sesje z wynikiem zadowalającym. Krótka
przerwa i zaczynam 2 semestr. Dużo wskakiwało zajęć praktycznych w szpitalu,
więc moja śmiałość była coraz bardziej z tyłu. Zaliczenia praktyczne związane z
zawodem są w końcu poważniejsze, można tutaj łatwo się poślizgnąć. I nagle
bum.. jakaś epidemia.. ćwiczenia z dnia na dzień są odwoływane- covidzie,
spadłeś nam z nieba!
[mar] Kolejki do apteki, jakby ktoś coś tam rozdawał na
darmo, Auchan wyczyszczony z półek, a więc to się dzieje naprawdę nawet w
Lublinie, ludzie wariują.
Na pewno noszę w sercu z tego czasu koncert Jamesa Blunta w
Gliwicach, którego twórczość odbija moją duszę.
I nagle.. Jakaś piękna środa, dowiaduję się, że mam odwołany
wf, puszczam więc sobie muzyczkę, robię maseczkę i robię lazy day, gdzie potem
słyszę, ze UMLUB zamknięty i mam wypadać z akademika. Dodatkowa przerwa, not
bad. I potem było już tylko gorzej.
[czas izolacji, paniki i dramatu narodowego]
[ kwieć-czerw] Za dużo wolnego nie czyni nic dobrego w
człowieku. Moja nauka od kwietnia do czerwca polegała na tym, że albo nie
robiłam zupełnie NIC, może z 2 wykładowców się do nas odezwało (co trzeba
zrozumieć, są lekarzami, a roboty im nie
brakowało wtedy) albo miałam nagle zaliczenie, na które mam 3 dni do nauki i
ucząc się nawet od 6 do 24 nie byłam w stanie się nauczyć dobrze. Weszło więc
kombinowanie, bo nie było po prostu innej możliwości.
Po takim czasie pewność siebie mi tak spadła, że przed
każdym zaliczeniem musiałam ostro walczyć ze stresem. Przed sesją, gdzie dowiedziałam się 2
tygodnie przed, że czekają mnie 2 dodatkowe egzaminy z anatomii na kamerce,
przez tydzień nie byłam w stanie nawet normalnie jeść. Chciałam to wszystko po prostu zaliczyć i to skończyć. Nawet teraz
rozmawiając ze znajomymi myślimy, że inaczej byśmy nie zaliczyli tego semestru.
Bzdura- dalibyśmy radę! Ale co to za nauka, kiedy wszystko jest niepewne i jest
mało czasu.
W każdym razie, czas leciał, kiedy wszedł kolejny miesiąc, w którym nie mogłam się za bardzo z nikim spotkać na żywo, a moją jedyną motywacją na ruszenie się był wf, na którym miałam za zadanie jeździć spoooro na rowerze (tylko chyba to trzymało moją równowagę psychiczną). Na pewno ten czas będę wspominać z muzyką i trasami rowerowymi w maseczce. Widziałam także wtedy wiele pięknych zachodów słońca, które bardzo mnie uspokajały.
A tak to było tylko pod górkę. Budowanie swojego związku na
pisaniu, rozmowach telefonicznych, czy Skype było ciężkie niesamowicie.
Odległość wygrywała, a rozmowy przez telefon były coraz bardziej męczące.
Nadszedł także jednocześnie czas, kiedy zaczęłam sama szukać
swojej drogi, swojego ja. Zaczęła się rozwijać moja wiara, na trochę innym
poziomie. Zaczęłam węszyć, szukać, czytać… układałam swój światopogląd. Sporo
czytałam Biblii. I tak właśnie idąc w tym kierunku oddzieliły się moje drogi z
chłopakiem. W tym czasie zapełnienie pustki po rozstaniu było niczym próba
zatrzymania wiatru.
Aż w końcu nie siłą, nie mocą naszą zaliczyliśmy egzaminy
(liczba mnoga nie jest tu przypadkowa).
[lip-wrz] Mogłam w końcu odstawić książki na bok i wziąć się
za inne czynności. Wyjazdy ze znajomymi, praca, stworzenie grupy wspólnoty
internetowej podniosły mnie w górę.
[pazdz- grudz] Z powrotem już nawet nie narzekałam na to, że
mam zajęcia online. Cieszyłam się, że wgl mogę być już w Lublinie, zobaczyć się
ze znajomymi i czasem pojechać z nimi na ćwiczenia, które wracały już do formy
stacjonarnej. Nie ucieszyłam się tym długo, bo zaraz znowu był wzrost zakażeń i
zamiast iść do szpitala na ćwiczenia, miałam je w formie online. Dwa tygodnie
dzień w dzień w akademiku, kiedy niektóre dni były zbyt luźne także okazały się
trudne, czasem nie było co ze sobą zrobić. Poza tym w rzeczach zakończonych
szukałam nadziei i powrotu. Łudziłam się nieźle, co w końcu musiało się
zakończyć kolejny raz z hukiem. Szczerze,
nie pamiętam takiego załamania, jakie miałam przez kilka tamtych dni.
Ale.. znow wstałam na nogi, kiedy zajęcia stacjo zaczęły
wracać i mam do dziś codziennie praktycznie zajęcia w szpitalu. Także jak widać
moim lekiem jest po prostu jakikolwiek cel, zajęcie i ludzie.
Generalnie z dnia na dzień zaczęło się układać coraz więcej
rzeczy we mnie. Przyjęłam w końcu wszystko, co się wydarzyło, cały przebieg
wydarzeń, pozwoliłam sobie na emocje i dałam sobie czas na nie. Staram się jak najbardziej korzystać z ćwiczeń
nie bojąc się ich i przyznam, że idzie mi całkiem całkiem.
to zdjęcie ciągle mnie przeraża, a bardziej stojąca postać za mną |
Także, tak jak 2020- wystawiłeś mnie na wiele życiowych prób, zadałeś trochę ran, wlałeś mi dużo pustki, goryczy i beznadziei, to tak samo pokazałeś mi
kim jestem, czego szukam, zbliżyłeś mnie do samego Boga, stworzyłeś mi nowe cele oraz
nauczyłeś pokory i cierpliwości. Czuję, że dzięki Tobie stałam się teraz o wiele silniejsza i mądrzejsza życiowo.
Także, mimo wszystko, dla mnie i tak jesteś wygrany!
Jestem mega ciekawa jak Wy byście ocenili ten rok pod różnymi aspektami :)
Tymczasem życzę Wam wszystkiego dobrego, samych pozytywnych myśli na zbliżający się 2021!
Dla mnie mimo wszystko ten rok jest bardzo udany. Pandemia sprawiła, że odkryłam nowe pasje, rozwijałam się, osiągnęłam stypendium rektora a co najważniejsze - poznałam mojego obecnego chłopaka i jesteśmy już 7 miesięcy razem <3
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku!
rilseeee.blogspot.com
Bardzo pięknie :)
UsuńDla mnie akurat 2020 był super, fajne fotki ❤
OdpowiedzUsuńTo cieszę się i dziękuję <3
UsuńTen rok nie był łatwy, ale wiele nas nauczył. Dla mnie było w nim wiele dobrego :)
OdpowiedzUsuńDokladnie tak!
UsuńWspółczuję stresu. Miałam dokładnie tak samo. Zwłaszcza że głównie teraz miałam zaliczenia przez kamerkę z fizjologii. A ja wprost nie cierpię odpowiadać ustnie. Więc także schudłam. I rodzice mówią jedz a ja to robię ale nie mogę po prostu przytyć. Dlatego tak się cieszę że na razie koniec tego. W styzniu wracam na uczelnię na zajęcia praktyczne w końcu i się strasznie cieszę ! Ludzie znajomi to coś tak absurdalnego po dniach izolacji że szok.
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego nowego roku !
by-tala.blogspot.com
Tak, grunt to się przyzwyczaić do takich zaliczeń
UsuńWitaj ♡
OdpowiedzUsuńDla mnie ten rok był dziwny. Mam związane z nim dobre wspomnienia, ale raczej był to najgorszy rok jaki miałam okazję przeżyć. Pełen pracy, ciągły brak czasu, zmęczenie. Wszystko przez ta pandemię. Brak rozrywek, ciągła niepewność, siedzenie w domu. Mam nadzieję, że ten rok będzie lepszy :)
Wspaniałe, bardzo klimatyczne zdjęcia!
Pozdrawiam cieplutko ♡
Przykro mi, że kurcze jednak jesteś w stanie wytypować, że był to najgorszy rok
UsuńZdjęcia, choć mroczne, coś w sobie mają. Mnie 2020 dość mocno poturbował w pierwszej połowie. Na szczęście końcówka była świetna. Życzę Ci wszystkiego co najlepsze w 2021😉
OdpowiedzUsuńTobie również!
UsuńDla mnie z jednej strony był udany a z drugiej nie zabardzo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na nowy post :) jusinx.blogspot.com.
Także pozdrawiam!
UsuńMam nadzieję, że ten rok będzie dla ciebie o wiele lepszy :)
OdpowiedzUsuńJa swój 2020 nawet dobrze oceniam mimo całej sytuacji, bo było w nim wiele, za wiele pięknych chwil, aby od razu go przekreślać.
Czy tylko ja w tym jednym zdjęciu nie widzę tej postaci? :D
zofia-adam.blogspot.com
Właśnie zauważyłam że blogger przyciemnia zdjęcia trochę, zwłaszcza na telefonie, więc może dlatego u Ciebie nie widać :D
Usuńfajne fotki w lesie;) dają dobry klimat na takie podsumowanie roku:) ciekawie czy po 17.01 wszystko wróci do normy...
OdpowiedzUsuńTakk, klimat lasu to zawsze się jakoś wpasuje :)
UsuńZacznę od tego, że zdjęcia jak zwykle wyszły cudownie. Mają taki niezwykły klimat! Ja niestety mam w sobie sporo żalu do poprzedniego roku. Tyle planów po prostu rozpłynęło się w powietrzu, było tyle niewiadomych, niepewności i czekania czy świat wróci do normy, czy to co się dzieje stanie się naszą nową codziennością. Oczywiście ten rok miał też swoje dobre momenty, ale cała ta sytuacja po prostu to wszystko przyćmiewa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Trzeba też nauczyć się z tym żyć i mimo takiej sytuacji, która w dalszym ciągu jest mocno niepewna jednak robić swoje i iść do przodu :)
UsuńHey dear! Loved your post and allready followed your blog, i want invite you to visit and follow my blog back <3
OdpowiedzUsuńwww.pimentamaisdoce.blogspot.com
Chyba wielu z nas miniony rok solidnie poturbował. Oby w 2021 było lepiej! :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie :)
UsuńOj 2020 był nietypowym rokiem. :D Zdjęcia z tego wpisu są rewelacyjne! <3
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńBardzo klimatyczne zdjęcia - podobają mi się :)
OdpowiedzUsuń„Zapraszam także do siebie na nowy post - KLIK
Dziękuję :)
Usuń