Miał być miły wstęp, ale nie wiecie, jaki smutek mi zagościł klikając "nowy post", tak daawno tego nie robiłam..
Tak właśnie wyszło, że wracam zamieszczając ostatni post w tym roku. Chyba nie ma sensu tłumaczenie sytuacji, jeśli sami piszecie, wiecie jak to z tym bywa. Nic.. nic... nic i nagle z dnia na dzień, z godziny na godzinę włącza się alarm, że trzeba w końcu znów pisać o tym co się w nas nosi.
Ponieważ ten rok był naprawdę dobry. Tylko co to oznacza? Że przez 365 dni chodziłam z radością, uśmiechem, wszystko mi się zawsze udawało i ciągle tylko się świetnie bawiłam? Otóż nie, było wiele cięższych chwil, ale znalazłam swoje rozwiązanie na nie, które choć w części przywraca mnie na ziemię (dla tego warto mieć przy sobie zaufanych przyjaciół oraz mieć swoją pasję). Najważniejsze, że zostanie Wam dane to co najważniejsze, czyli zdrowie i resztę przejdziecie sami :)
Jest to dla mnie ważne, ponieważ dokładnie rok temu dodałam post, który nie ocenia pozytywnie czasu przeszłego, a ma nadzieję na lepsze gdyby ktoś był ciekawy (31.12.17)